piątek, 19 sierpnia 2011

Rotary.

intercambista, prezydent i sekretarz
Wczorajszy dzień był najdłuższym jakie do tej pory przeżyłam w Brazylii. Zaczął się od tego, że razem z Naimą zaspałyśmy i nie miałyśmy czasu żeby zjeść a szkoła w Brazylii zaczyna się o 7 ( i trwa do 12.20).  Tradycyjnie podwiozła nas (host)mama. Po lekcjach poszłyśmy do babci Naimy na obiad ( tradycyjnie: ryż, fasola i sałatka) a potem autobusem i metrem na Avenida Paulista, gdzie Naima chodzi na angielski. Tam byłyśmy 2.5 godziny ( samego angielskiego nie będę opisywać bo czułam, że się cofam w rozwoju). Następnie z powrotem metrem do domu i tutaj muszę się zatrzymać na chwilę. Metro w Sao Paulo. Parę miesięcy przed wymianą miałam okazję spędzić parę dni w Budapeszcie z Moimi Rodzicami, których pozdrawiam i korzystaliśmy z metra. Metro w Budapeszcie było nawet fajne ale to w Sao Paulo... Naima nie mogła przestać się śmiać na widok mojej miny. Następnym razem zrobię zdjęcia tego co się tam dzieje ( tłumy ludzi, policja i długie kolejki). Ze stacji odebrał nas host-tato i podwiózł do domu, gdzie miałam 10 minut na to, by ubrać koszulę i pójść na moje pierwsze spotkanie Rotary.
Mój Rotary Klub liczy 30 osób ( 15 mężczyzn i 15 kobiet ) a prezydentem klubu jest kobieta. Na dobry początek zostałam wycałowana przez te 30 osób i powitana ( słowo obrigada powiedziałam chyba ze sto razy) a następnie kazano mi usiąść przy głównym stole razem z prezydentem klubu i sekretarzem klubu. Spotkanie zaczęło się o 20.00 a ja miałam w głowie słowa Cabiana: " o boże, współczuję. te spotkania są takie nudne". Pomijając fakt, że mało co zrozumiałam to Rotarianie mówili, mówili, mówili i w przerwach w mówieniu się przekrzykiwali. Ponadto około 21. niektórzy zaczęli ziewać, odbierać telefony ale siedzieliśmy do 22.15. Zostałam powitana słowami : " Good night, Alessandra Paulina. Welcome!", zjadłam pyszne jedzenie a na zakończenie dostałam dwie przypinki - węża-znak Butanty i zwykłą przypinkę Rotary. Ja sama dałam proporczyk mojego klubu Rotary.

A co najważniejsze, przeżyłam. Wróciłam do domu razem z Naimą o 22.45. Wzięłam długi prysznic i po całym dniu pełnym biegania, chodzenia i słuchania w końcu mogłam położyć się spać ( poprzedniej nocy spałam niecałe 5 godzin - przysięgam na wszystko, że już więcej nie zagadam się z Cabian'em!). Szkoda tylko, że te spotkania nie są wcześniej. Zostałam też zaproszona na następne spotkanie plus na wrzesień jedna kobieta chce mnie zabrać do Santos.
A teraz jeszcze jedno zdjęcie.

ja i prezydent mojego klubu
Jeden z członków Rotary robił zdjęcia ale nie miałam okazji się go spytać o możliwość wysłania mi ich na maila. Zrobię to w przyszłym tygodniu. 

W Brazylii jest jeszcze 19.08 więc życzę mojemu bratu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ( feliz aniversario ! ) !

Beijos!

1 komentarz:

  1. łał czy wszyscy wymiency mają takie niezle zawalone planami pierwsze dni? Czuje ,ze tak. Mam nadzieje ,ze chociaż weekendy masz w miarę luźne. :)

    OdpowiedzUsuń