O 12.15 przyleciał Caio z Brazylii. Po przywitaniu, wróciliśmy do domu a potem z powrotem na lotnisko bo wylatywałam parę
godzin po jego przylocie. Była ze mną moja babcia, mama i brat. Zaledwie 10 po odprawie był już czas bym wsiadła do
autobusu a potem do samolotu do Frankfurtu. O dziwo ten lot minął niesamowicie szybko. Po wyjściu z samolotu, szłam
conajmniej 30 minut szukając "Gate C", którą w końcu znalazłam a potem jak zasiadłam to siedziałam przez 3 godziny aż do
momentu kiedy nadszedł czas na drugi lot. Na godzinę przed odprawą zaczęło lać a ja zaczęłam się niepokoić, że odwołają lot.
Ale i tak w duchu wiedziałam, że tego nie zrobią. Podczas lotu do Sao Paulo nie dane mi było skorzystać z toalety ale jak się okazało, Pani która koło mnie siedziała mieszka w Butancie, więc dostałam od niej wizytówkę.
Po godzinie spędzonej w kolejce do brazylijskiego customs w końcu dane mi było wyjść i poznać Fatimę- mamę, Naimę-siostrę, Cabiana-brata i tatę. Wczoraj byłam z mamą Fatimą i Naimą w sklepie i u host-taty na grillu a dzisiaj też idziemy na grilla.
Caio, ja i moja mama.
na lotnisku.
frankfurt
Brazylia mnie zaskakuje. Nie rozumiem żadnej dłuższej rozmowy, host-mama dzisiaj przy śniadaniu zaczęła mnie uczyć jak się mówi sok, mleko, szafka po portugalsku. Ludzie grają na środku ulicy w piłkę, dzieci jeżdżą na motorach a zima w Brazylii to lato w Polsce. Żyć nie umierać. widok na ulicę z domu host-taty.
Naima i Guto.
Host-tata.
To na razie tyle. Idę teraz na grilla do host-taty.
Pozdrawiam Wszystkich i każdego z osobna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz