czwartek, 25 sierpnia 2011

Dance Project&Lotnisko.

rondo.
Dzieje się dużo, bardzo dużo. To wczoraj Cabian( mój host-brat) poleciał do Meksyku a ja w ten weekend przejmuję jego pokój a Naima wróci do swojego pokoju po 2 tygodniach.. Przedwczoraj byliśmy u mojego host-taty, Mario, na pożegnalnym wieczorze Cabiana, na którym były jeszcze jego 3 siostry( skomplikowana historia mojej host-rodziny, którą kiedyś tu opiszę).
Wczoraj w szkole mieliśmy tylko 3 lekcje: historię świata, portugalski i angielski a po przerwie zajęć nie było bo był tzw. Dance Project. Różne grupy uczniów tańczyły swoje układy taneczne i niektóre były nawet całkiem śmieszne. Po szkole wróciłyśmy do domu z Naimą, przez 3 godziny szukałyśmy wszędzie Cabiana a gdy się w końcu znalazł i wykąpał i pojechał na lotnisko (około godziny17.30) miałyśmy parę godzin by same się przygotować i razem z host-tatą  pojechałyśmy dopiero około 20.




nasza sala gimnastyczna.

Naima, Vivienne i Thayane. I blada ja przed występem dziewczyn.

Douglas, ja, Cabian i dziewczyna, której imienia nie pamiętam=wymieńcy. 
Cała trójka leciała wczoraj do Meksyku.

Naima i Cabian.

Cabian z dziadkiem.

przeszczęśliwy Cabian!

wszyscy razem!

Dzisiaj z kolei po raz pierwszy wracałam sama do domu dwoma autobusami i zajęło mi to półtorej godziny ale nie zgubiłam się więc jestem z siebie bardzo dumna. Teraz czekam na Naimę i na 20.00 idziemy na jakąś imprezę w Rotary. 
Beijos!

piątek, 19 sierpnia 2011

Rotary.

intercambista, prezydent i sekretarz
Wczorajszy dzień był najdłuższym jakie do tej pory przeżyłam w Brazylii. Zaczął się od tego, że razem z Naimą zaspałyśmy i nie miałyśmy czasu żeby zjeść a szkoła w Brazylii zaczyna się o 7 ( i trwa do 12.20).  Tradycyjnie podwiozła nas (host)mama. Po lekcjach poszłyśmy do babci Naimy na obiad ( tradycyjnie: ryż, fasola i sałatka) a potem autobusem i metrem na Avenida Paulista, gdzie Naima chodzi na angielski. Tam byłyśmy 2.5 godziny ( samego angielskiego nie będę opisywać bo czułam, że się cofam w rozwoju). Następnie z powrotem metrem do domu i tutaj muszę się zatrzymać na chwilę. Metro w Sao Paulo. Parę miesięcy przed wymianą miałam okazję spędzić parę dni w Budapeszcie z Moimi Rodzicami, których pozdrawiam i korzystaliśmy z metra. Metro w Budapeszcie było nawet fajne ale to w Sao Paulo... Naima nie mogła przestać się śmiać na widok mojej miny. Następnym razem zrobię zdjęcia tego co się tam dzieje ( tłumy ludzi, policja i długie kolejki). Ze stacji odebrał nas host-tato i podwiózł do domu, gdzie miałam 10 minut na to, by ubrać koszulę i pójść na moje pierwsze spotkanie Rotary.
Mój Rotary Klub liczy 30 osób ( 15 mężczyzn i 15 kobiet ) a prezydentem klubu jest kobieta. Na dobry początek zostałam wycałowana przez te 30 osób i powitana ( słowo obrigada powiedziałam chyba ze sto razy) a następnie kazano mi usiąść przy głównym stole razem z prezydentem klubu i sekretarzem klubu. Spotkanie zaczęło się o 20.00 a ja miałam w głowie słowa Cabiana: " o boże, współczuję. te spotkania są takie nudne". Pomijając fakt, że mało co zrozumiałam to Rotarianie mówili, mówili, mówili i w przerwach w mówieniu się przekrzykiwali. Ponadto około 21. niektórzy zaczęli ziewać, odbierać telefony ale siedzieliśmy do 22.15. Zostałam powitana słowami : " Good night, Alessandra Paulina. Welcome!", zjadłam pyszne jedzenie a na zakończenie dostałam dwie przypinki - węża-znak Butanty i zwykłą przypinkę Rotary. Ja sama dałam proporczyk mojego klubu Rotary.

A co najważniejsze, przeżyłam. Wróciłam do domu razem z Naimą o 22.45. Wzięłam długi prysznic i po całym dniu pełnym biegania, chodzenia i słuchania w końcu mogłam położyć się spać ( poprzedniej nocy spałam niecałe 5 godzin - przysięgam na wszystko, że już więcej nie zagadam się z Cabian'em!). Szkoda tylko, że te spotkania nie są wcześniej. Zostałam też zaproszona na następne spotkanie plus na wrzesień jedna kobieta chce mnie zabrać do Santos.
A teraz jeszcze jedno zdjęcie.

ja i prezydent mojego klubu
Jeden z członków Rotary robił zdjęcia ale nie miałam okazji się go spytać o możliwość wysłania mi ich na maila. Zrobię to w przyszłym tygodniu. 

W Brazylii jest jeszcze 19.08 więc życzę mojemu bratu wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ( feliz aniversario ! ) !

Beijos!

środa, 17 sierpnia 2011

Pierwsze Dni.


                                                        widok z mojego okna w kuchni.

Dzisiaj zaczęłam swój czwarty dzień w São Paulo i jak na razie absolutnie uwielbiam każdy dzień. Od soboty w moim codziennym menu pojawił się ryż i feijoada(brazylijskie danie). Cały czas próbuję czegoś nowego ( Naima zawsze się pyta: "Znasz to?" pokazując na owoc/napój/mięso/cokolwiek). Byłam już w szkole po raz pierwszy- dziwne ale całkowicie pozytywne doświadczenie ponieważ jestem jedyną dziewczyną tam, która jest biała i ma rudo-brązowe włosy (i niebieskie oczy!). Szkoła różni się od polskiej ( i amerykańskiej ) ponieważ ludzie robią to co im się podoba: wrzeszczą, krzyczą, mówią, mówią, mówią i mówią. Non stop. Nauczyciele ich przekrzykują. W łazience jest papier a dzwonek to zwykłe burczenie. Lekcje trwają od 7.00 do 12.00 i jest ich 6 w danym dniu. Ponadto pomylili się w papierach i nie jestem Pauliną ale Alessandrą(Aleksandra to moje drugie imię). Też fajnie.




Wczoraj gdy rozmawiałam z mamą na Skypie na całej ulicy wysiadł prąd więc wyszłam razem z Cabian'em na dwór i miałam okazję poznać Julianę, która nie mówi po angielsku więc to mnie motywuje jeszcze bardziej. Później wróciliśmy do domu i gdy przyszła Naima ze swoim chłopakiem, który jest wojskowym i nie mówi po angielsku siedzieliśmy na podłodze i uczyli mnie portugalskiego. Potem dosiadł się Cabian i Neelson, ich przyjaciel i sąsiad z dołu. Pomagali mi też zrozumieć jedną z bajek, które dała mi Naima. A potem poszliśmy do galerii handlowej ( była jakaś 20.30) bo Cabian potrzebował marynarkę na wymianę ( wyjeżdża w środę do Meksyku). Mieliśmy wymienić moje pieniądze ale już nie 
zdążyliśmy. 


Wszystko dzieję się tak szybko, mam wspaniałych nowych znajomych, którzy starają się bym zrozumiała portugalski, powoli przyzwyczajam się do tego, że Brazylijczycy nie mówią tylko krzyczą.
Cabian grający dla mnie w pokoju.

Cabian, Thiago i Anderson(Japanese!)


moje bajki!


Beijos!

niedziela, 14 sierpnia 2011

"we are going to land in Sao Paulo"

Jestem, w końcu jestem.


O 12.15 przyleciał Caio z Brazylii. Po przywitaniu, wróciliśmy do domu a potem z powrotem na lotnisko bo wylatywałam parę
godzin po jego przylocie. Była ze mną moja babcia, mama i brat. Zaledwie 10 po odprawie był już czas bym wsiadła do
autobusu a potem do samolotu do Frankfurtu. O dziwo ten lot minął niesamowicie szybko. Po wyjściu z samolotu, szłam
conajmniej 30 minut szukając "Gate C", którą w końcu znalazłam a potem jak zasiadłam to siedziałam przez 3 godziny aż do
momentu kiedy nadszedł czas na drugi lot. Na godzinę przed odprawą zaczęło lać a ja zaczęłam się niepokoić, że odwołają lot.
Ale i tak w duchu wiedziałam, że tego nie zrobią.   Podczas lotu do Sao Paulo nie dane mi było skorzystać z toalety ale jak się okazało, Pani która koło mnie siedziała mieszka w Butancie, więc dostałam od niej wizytówkę.
Po godzinie spędzonej w kolejce do brazylijskiego customs w końcu dane mi było wyjść i poznać Fatimę- mamę, Naimę-siostrę, Cabiana-brata i tatę. Wczoraj byłam z mamą Fatimą i Naimą w sklepie i u host-taty na grillu a dzisiaj też idziemy na grilla.

Caio, ja i moja mama.
na lotnisku.
frankfurt 
Brazylia mnie zaskakuje. Nie rozumiem żadnej dłuższej rozmowy, host-mama dzisiaj przy śniadaniu zaczęła mnie uczyć jak się mówi sok, mleko, szafka po portugalsku. Ludzie grają na środku ulicy w piłkę, dzieci jeżdżą na motorach a zima w Brazylii to lato w Polsce. Żyć nie umierać. 

widok na ulicę z domu host-taty.

Naima i Guto.

Host-tata.

To na razie tyle. Idę teraz na grilla do host-taty.
Pozdrawiam Wszystkich i każdego z osobna.

środa, 3 sierpnia 2011

10 dni.

Czas leci i zostało mi 10 dni a ja w końcu czuję motywację do tego, by zacząć się pakować. Wczoraj byłam w Warszawie i moja wiza przyjdzie kurierem w środę. Również wczoraj dostałam moje przypinki i wizytówki. Wylatuję z Wrocławia o 18.45 (albo 18.50 ) do Frankfurtu.

W Brazylii będę mieszkać z Host-Mamą- Fatimą i jej córką - Naimą. Brat Naimy - Cabian (podobno są bliźniakami) leci do Meksyku na wymianę. Trochę im współczuję, że muszą wstać na 5.25 w sobotę by mnie odebrać ale też bywa i tak!

Dołączam parę zdjęć z przygotowań przedwyjazdowych, dziękuję za komentarze, obserwacje i odwiedziny!


Pozdrawiam:)