sobota, 11 sierpnia 2012

Home.

Po miesiącu i 3 dniach od napisania ostatniego posta( jestem już w domu dwa tygodnie!) postanowiłam, że czas dokończyć bloga. A może zakończyć mój rok w Brazylii i kontynuować bloga? Kto wie co mi przyjdzie do głowy za parę dni...

                                                                     Fortaleza

Poleciałam tam razem z host-mamą, Marianą(host-siostrą) i Florą na 15 pięknych i słonecznych dni. Mieszkałyśmy dwie godziny drogi od Fortalezy w miejscowości Beberibi. Co tam robiłam? Wypoczęłam, opaliłam się ( a nawet i spaliłam) byłam na przejażdżkach samochodem po plaży a nawet razem z Marianą i Florą zaliczyłyśmy imprezę na plaży! Mieszkałyśmy w domu Juliany, koleżanki Mariany, która jest najśmieszniejszą osobą jaką w życiu spotkałam.
Salvador z lotu ptaka.

My pośrodku piaskowego labiryntu



canoa quebrada- miasteczko oddalone od naszego miejsca niecałe 3 godziny.

turban bo było gorąco.

widoki!


piaskowy labirynt!

Troszkę zdjęć z Fortalezy ale może dodam później osobnego posta o wyjeździe? Mam z powrotem swój komputer i dostęp do wszystkich zdjęć...


Ostatnie dni w Sao Paulo

Wróciłam do Sao w poniedziałek późnym wieczorem a lecieć miałam w piątek i wtedy uświadomiłam sobie jak mało czasu mi zostało. Wtorek upłynął mi na pakowaniu. W środę poszłam do mojej pierwszej host rodziny gdzie miałam imprezę pożegnalną. Ciężko mi było opanować wzruszenie bo na tej imprezie byli znajomi, którzy znali mnie od początku ( czyli od moich urodzin kiedy jeszcze nie mówiłam po portugalsku). Rano pożegnałam się z Naimą i Cabianem( moim pierwszym host-rodzeństwem) i pojechałam spotkać się z Thalisem, który zaprosił mnie do Pinacoteci ( wielkie muzeum z wieloma ciekawymi wystawami np. 3D). Spędziliśmy razem cudowny dzień.

Ale to nie był koniec czwartkowych atrakcji! Razem z Caio, jego młodszym bratem Gabrielem i Edgarem ( który kupił mi bilet w ramach niespodzianki) poszliśmy na premierę nowego Batmana. Caio się nie podobał, nam - bardzo! 
(i tu wszystkie zdjęcia są na moim telefonie... a kabel został w Brazylii)

I nadszedł piątek. Dzień wyjazdu. Nie chcę się rozpisywać ale było mi smutno, że opuszczam tak piękny kraj. Cieszyłam się jednak, że przyszła rodzina Caio i moja host-rodzina i Edgar.  Wiem, że kiedyś wrócę. Wiem.
od lewej: Caio, jego mama Gerci, moja host-mama Thellma, Mariana, Gui, 
ja, tato Caio-Clair i Edgar.

Gerci, Clair, Caio,ja i Edgar

z Edgarem. Po prawie całym roku staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi, spędzaliśmy razem
mnóstwo czasu.

z rocznym dobytkiem na chwilę przed rzuceniem się na rodzinę.

familia 


Chciałabym podziękować przede wszystkim moim Rodzicom za wsparcie, za pomoc, za rozmowy i za wszystko. Gdyby nie Wy nie przeżyłabym i zobaczyć tyle ile zdołałam do tej pory. Także Wam, za komentarze i odwiedziny, które motywowały mnie do dalszego pisania bloga.

Dziękuję. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz